Słuchajcie, jest już po północy, wszyscy już śpią, a mnie naszła wena na pisanie... Opublikuję to pewnie i tak w inny dzień. Wcześniej nie byłam w stanie nic zrobić tak mi się chciało spać, a teraz jak się wykąpałam to już w ogóle mogłabym siedzieć do rana z moją ciepłą herbatką i pisać tu dla was xd Mam taki dobry nastrój dlatego, że przyszły do mnie dzisiaj dwie paczki kosmetyków z JOY'a i upominek z Douglasa! Paczki wygrałam w konkursie i już myślałam, że nie dotrą.. Ale to jest temat do działu MAKE-UP :) Tam będzie wszystko na ten temat za kilka dni, kiedy już zrobię wszystkie zdjęcia (potrzebuję dziennego światła xd). Natomiast tutaj postanowiłam napisać o upływie czasu, wewnętrznych emocjach, zimnych wieczorach, odpowiedzieć na jedno wasze pytanie i napisać o wszystkim co przyjdzie mi do głowy w trakcie. 1. Upływ czasu. Tak sobie ostatnio pomyślałam... że czas mi strasznie szybko leci. Niedawno było poprzednie Boże Narodzenie, teraz już zbliża się kolejne. Widziałam już nawet choinki w sklepach, a mamy dopiero początek listopada. Ale nie chcę pisać teraz o tym jak to w sklepach prześcigają się kto pierwszy wystawi bożonarodzeniowe dekoracje... Bardziej chodzi mi o to, że kiedyś jak byłam dzieckiem to wszystkie święta bardzo przeżywałam, przygotowywałam się do nich, nie mogłam się doczekać. Można powiedzieć, że było wiele dni, które były "jakieś". Dużo się działo, dużo obserwowałam, poznawałam świat. Wszystko było można powiedzieć: NOWE. Dużo rzeczy odkrywałam. I czas płynął wolniej. Liczyłam każde urodziny, każde małe święto, każde drobne-wielkie zdarzenie. I dużo dzięki temu pamiętałam. Pisałam też pamiętniki z datami, które także mi w tym pomagały. Niestety od kilku lat już nie piszę, bo moja mama każdy przeczytała, nawet ten który był zamknięty na kłódkę w szafie w pudełku -,- A potem... dni stawały się coraz bardziej monotonne, wiele rzeczy zaczynało być zwyczajnych, dużo się powtarzało... Czas zaczął przyspieszać. Nie wiadomo kiedy nagle obchodziłam kolejne urodziny, były kolejne święta, które wyglądały tak samo jak poprzednie i jak poprzednie, nie byłam już zafascynowana światem tak jak kiedyś. Bo już nie było nic wielkiego, nic nowego. Dni zlewały się ze sobą. Przestałam pamiętać różne drobne wydarzenia, kalendarz 'wstecz' przestał właściwie istnieć. Może to też miało związek z depresją, o której kiedyś zrobię osobny post. Nie jestem pewna. Dalej czas mi zapierdala jak pojebany. Już mam 21 lat. Niedawno było 20. Nie wiem kiedy zleciał mi ten rok i co ja robiłam przez cały ten czas. Chyba nic szczególnego. No właśnie.... Tak sobie pomyślałam, że można by było wrócić do tamtych czasów dzieciństwa. Ale nie wrócić do dzieciństwa, bo to dwie różne rzeczy. Do dzieciństwa bym nie chciała wrócić. Never ever. Tak więc można by było wrócić do czasów dzieciństwa i spróbować znowu cieszyć się każdym dniem, każdym fajnym wydarzeniem, więcej dostrzegać małych rzeczy wokół siebie, więcej zauważać... No i też realizować więcej swoich małych planów i pomysłów. Jako dzieci mieliśmy ich dużo, nawet jeśli nie były one jakieś super kreatywne czy coś. Ale chociaż były. A teraz? Przekonaliśmy się, że większość z nich nie ma większego sensu i przestaliśmy w ogóle zawracać sobie nimi głowę. W sumie szkoda... Niby tak się mówi, że warto by było do tego wrócić, ale na co dzień czasem ciężko wcielić to w życie. Próbowałam dzisiaj to zrobić, ale co można dostrzec nowego mijając setny raz te same ulice i budynki. Jedynie ludzi, którzy też na pierwszy rzut oka wyglądają tak samo. A co do pomysłów.. szczególnie ciężko jest wtedy, kiedy zamknęliśmy się już w swojej wielowarstwowej, twardej skorupie i nawet nam samym ciężko jest się przez nią przebić. Chyba odzyskuję trochę siebie pod wpływem pewnej relacji z ostatniego czasu. I pod wpływem vlogów NatalieBeautyyy dzięki którym zaczynam wierzyć w to, że z tych różnych małych, dziecinnych pomysłów może czasem wyjść coś fajnego. 2. Wewnętrzne frustracje Długo zastanawiałam się jak napisać to co mam na myśli... Każdy z nas ma jakąś dobrze rozwiniętą cechę, która jest przez wiele osób doceniana i która przyciąga do nas innych. Też mam taką cechę, ale nie zdradzę jaką. Potem dowiecie się dlaczego. Wiadomo nie od dziś, że dzieciństwo i relacje z rodzicami kształtują nasz charakter, osobowość i powodują, że konkretne nasze cechy zostają uwydatnione, a inne zanikają. Czasem pewne zachowania są dla nas wygodniejsze, bezpieczniejsze, a czasem nie mamy wyboru, bo i tak nie dostajemy tego czego potrzebujemy. Potem przenosimy te zachowania na relacje z ludźmi z zewnątrz. Jeśli coś jest korzystne to zauważamy to i utrwalamy. Staje się to naszą zaletą. Jest dobrze jeśli zachowujemy równowagę. Mam na myśli to, że potrafimy dzielić się tą cechą z innymi, ale jednocześnie "wymagamy" lub "oczekujemy" od nich, żeby też okazywali nam to samo. No i wiemy jak z tej możliwości korzystać... Ja w wielu przypadkach "przegięłam" w jedną stronę pozwalając ludziom korzystać z pewnej mojej cechy i nie upominałam się o to, żeby dostać w zamian coś podobnego. Tak było mi wygodnie i bezpiecznie. Jest mi strasznie trudno napisać to w zrozumiały sposób, wybaczcie.. Ogólnie chodzi mi o to, że jeśli jesteśmy jacyś dla innych, coś im dajemy z siebie to również (zazwyczaj nieświadomie, bo świadomie byśmy się tak nie kamuflowali) chcielibyśmy, żeby oni byli tacy dla nas. Tylko ciężko jest nam się do tego przyznać przed sobą i przed nimi. I właśnie dlatego nie napiszę co to za cecha :) Kiedy te osoby tego tak nie odczytują i nie "odbijają" to czasem jesteśmy sfrustrowani... Też nieświadomie, bo w sumie sami nie wiemy czasem o co nam chodzi. Albo wiemy, ale tłumimy to w sobie. Czasem też ma się dość tego, że ludzie WYMAGAJĄ, że będzie się okazywać tą cechę zawsze i wkurwiają się kiedy widzą bunt... Bunt nie na kogoś konkretnego, ale na to, że nie nikt nie zauważa tego co byśmy chcieli od innych. Jednak boimy się i nie umiemy się do tego przyznać... 3. Piździernikowe wieczory Macie tak czasem, szczególnie w te piździernikowo-listopadowe zimne wieczory, że przychodzicie do domu jak już jest ciemno, zmęczeni i siadacie sobie na łóżku z telefonem lub laptopem, przeglądacie to co zawsze i myślicie, że zaraz odpoczniecie i zaczniecie zajmować się obowiązkami, ale jakoś nie chce wam to wyjść? Pewnie macie. I nie ma w tym nic dziwnego. Ciekawe czy macie też tak, że zamiast wstać to siedzicie lub leżycie w łóżku, chcielibyście z kimś pogadać, poprzytulać się i wgl, ale nie macie do kogo, więc zawijacie się w koc, bierzecie telefon lub laptop, który w jakiś marny sposób wam to "zastępuje" i spędzacie tak kolejną godzinę lub dwie? To już nie jest właśnie takie "oczywiste"... Boże... Czemu ja ciągle piszę w liczbie mnogiej??? :/ We don't put a label on it... Let's keep it fun We don't put a label on it... I'm a I'm a I'm a cool girl, I'm a I'm a cool girl Ice cold, I roll my eyes at you, boy! I'm that fire We could burn together 4. Pytanie od was! Na stronie głównej (home) możecie zadawać mi pytania. Pamiętajcie o tym ;) Pojawiło się już pierwsze! Jakie masz przedmioty na filologii angielskiej? Na pierwszym roku: PNJA (czytanie, mówienie, pisanie ,słuchanie, gramatyka - osobne zajęcia), wstęp do językoznawstwa, wstęp do literaturoznawstwa, historia Wielkiej Brytanii, realioznawstwo Wielkiej Brytanii i USA, fonetyka, łacina, wprowadzenie do studiów neofilologicznych, przedmiot do wyboru, wf, informatyka i drugi język (w moim przypadku niemiecki). To jest rozłożone na 2 semestry. Pierwszy semestr to bułka z masłem, najtrudniejszy jest drugi semestr i drugi rok. Specjalizacja translatoryczna dodatkowo: interakcje językowe ustne, podstawy komunikacji językowej Na drugim roku: historia Stanów Zjednoczonych, gramatyka opisowa, PNJA, historia literatury angielskiej, proseminarium, język niemiecki, przedmioty do wyboru Specjalizacja translatoryczna dodatkowo: język angielski biznesu, język angielski mediów, interakcje językowe pisemne, wstęp do translatoryki, korespondencja prywatna i formalna, teoria i praktyka przekładu Na trzecim roku: gramatyka kontrastywna, PNJA (czytanie, pisanie oraz mówienie, słuchanie), historia literatury amerykańskiej I i II, seminarium, przedmioty do wyboru, sprawności zintegrowane, gramatyka, eseistyka naukowa, historia języka angielskiego Specjalizacja translatoryczna dodatkowo: język angielski biznesu, warsztaty tłumaczeniowe: tekst literacki + praktyki w jakiejś firmie w wakacje po drugim roku ;) 5. Wszystko inne Gdy wróciłam w czwartek (pewien konkretny czwartek) do domu to zdałam sobie sprawę z tego, że w pewnych sprawach jestem egoistką. Raczej nie uważam siebie za taką osobę, bo normalnie taka nie jestem. Ale w pewnych jestem... W stosunku do pewnej grupy osób do których ja się nie zaliczam (nie zaliczałam i nie będę, bo nie ma... takiej możliwości. W sumie to jest, ale nie wnikajmy w to xd). Tak więc, tak. Może z tego egoizmu i jednocześnie z uprzedzeń wynika też między innymi moja zamrażarka w miejscu serca. Kto wie. Czasami sobie myślę, czemu Bóg nie stworzył trzeciej płci xd A to też. Doszłam do wniosku, że lepiej już nic nie czuć niż czuć ból i odrzucenie. Chociaż jeśli czuję ból to wiem, że coś we mnie żyje, jest chociaż jakiś "bunt", coś się dzieje, a tak jest po prostu pusto... Ale i tak wolę być obojętna niż ryczeć po nocach. Dzisiaj przewidziałam pierwszy śnieg! :D Szłam rano między budynkami uczelni i powiedziałam do kolegi, że jest zimno i chyba niedługo spadnie śnieg. No i parę godzin później faktycznie spadł xd Kiedyś bardziej cieszyłam się ze śniegu, a dzisiaj słabo ;( Będę już kończyć dzisiaj ten wpis. Mam jeszcze kilka tematów o których chciałabym napisać, ale zrobię to już następnym razem, dlatego że ten wpis już i tak jest długi. Będzie o diecie, błędach w pisaniu, granicach i zobaczymy jeszcze co mi przyjdzie do głowy. Pamiętajcie, że możecie wysyłać mi pytania na stronie głównej! :) Piosenka w punkt xd
0 Comments
Leave a Reply. |