Pierre Rene Skin Balance to podkład, którego najczęściej używam. Przede wszystkim dlatego, że ma najbardziej odpowiedni kolor (bardzo jasny) i najlepiej dopasowuje się do mojego odcienia skóry. To był mój trzeci podkład od początku mojej przygody z malowaniem się, który postanowiłam wypróbować. Wcześniej miałam Ingrid Ideal Face nr 10, a potem Ingrid Mineral Silk&Lift nr 280, które opisałam TUTAJ. Jednak po długim czasie malowania się nimi zauważyłam, że moja skóra jest codziennie zaczerwieniona. Dopiero jak je odstawiłam na rzecz właśnie Skin Balance to problem zniknął. No nie całkiem, bo gdyby tak było to bym się nie malowała :) Ale niestety mam niedoskonałości na twarzy i lekkie zaczerwienienia. Pierre Rene znajdziecie stacjonarnie w Naturze, a online w sklepie internetowym Pierre Rene oraz na LadyMakeup i eKobieca. Kosztuje od 25zł do 28zł w internecie, a w Naturze chyba ponad 30zł z tego co kojarzę. Na szczęście zawsze można go kupić taniej na promocji w Naturze za ok. 18zł (teraz są właśnie przecenione). No dobrze, tak więc przejdźmy już do recenzji tego podkładu! Bardzo ważną rzeczą jest, żeby wstrząsnąć produkt przed użyciem. Nie wiem dokładnie dlaczego to jest takie ważne, ale domyślam się, że wtedy składniki się ze sobą mieszają i są równomiernie rozmieszczone w buteleczce ;) Niestety ja zazwyczaj o tym zapominam... Podkład ma zwykłą konsystencję, nie jest ani rzadki ani gęsty chociaż idzie bardziej w stronę gęstej. W porównaniu np. do Catrice All Matt Plus (o którym napiszę w innym wpisie) to jest rzadszy. Zakrywa mi wszystkie zaczerwienienia i niedoskonałości, nawet te największe. Powiedziałabym, że jego krycie jest bardzo dobre. Znowu porównując do Catrice All Matt Plus, jest ono lepsze (Catrice nie radzi sobie z większymi niedoskonałościami). Niestety, podkład nie zastyga na skórze i zostawia mokrą, lepką warstwę. Spokojnie, to tylko tak strasznie brzmi :) Trzeba go tylko dobrze przypudrować. Wtedy się nie ściera i zostaje na twarzy cały dzień. Jest wodoodporny. Nie zapycha porów, ale jeżeli macie mieszaną cerę tak jak ja to możecie zacząć czuć go na twarzy po ok. 8 godzinach. Właśnie przez to, że on nie zastyga (w przeciwieństwie znowu do Catrice). Warto jeszcze powiedzieć, że nie wysusza skóry, nie uczula i nie podkreśla suchych skórek (przynajmniej u mnie, bo prawie ich nie mam xd). Najlepiej nakłada się go gąbeczką. Nr 20 Champagne jest najjaśniejszym odcieniem z kolekcji. Jest to bardzo jasny kolor, dość neutralny z lekkimi żółtymi tonami. Jest to jeden z najjaśniejszych podkładów na rynku (na szczęście) xd Poniżej dodaję porównanie wszystkich podkładów, które posiadam. Nie ma tu tylko L'Oreal True Match N1 Ivory, ale kiedy będę go opisywać (to jeszcze za jakiś czas) to wtedy dodam aktualizację porównania. Podkłady, które pojawiły się już na moim blogu: Ingrid Ideal Face i Mineral Silk&Lift TUTAJ, Hypoallergenic Bell podkład rozświetlający TUTAJ, Maybelline Superstay 24h TUTAJ. To już wszystko na dzisiaj :) W poprzednim wpisie napisałam, że po recenzji tego podkładu dodam haul z Aliexpress (wszystko co kupiłam do tej pory), ale jednak z tym jeszcze poczekam. Nie będę obiecywać co będzie następne, bo pewnie zmienię zdanie jeszcze 10 razy ;p
Mam nadzieję, że podobał wam się dzisiejszy post. Napiszcie jaki jest wasz ulubiony podkład i za co go lubicie. Zapraszam do komentowania, wypowiadania się oraz do zadawania pytań na stronie głównej. Do zobaczenia!! :)
0 Comments
Leave a Reply. |