Dzisiaj będzie jeden z tych postów do których siadam i nie wiem co konkretnie chcę napisać. Mam jakiś mini-plan w głowie, ale nie jestem go do końca pewna. A już najbardziej nie wiem od czego zacząć. Więc może zacznę od tego co dzisiaj się zdarzyło :) Dzisiaj mamy czwartek. Miałam, jak to w poniedziałek, środę i czwartek, na 8, więc wstałam przed 6 (jak zwykle kiedy mam na rano) po to, żeby spokojnie się ogarnąć i zrobić sobie jedzenie na wynos. Zazwyczaj rano przygotowuję różne rzeczy (np. gotuję kurczaka, makaron, ryż, robię twarożek ze śmietaną, kanapki itd.), wkładam do pudełeczek na żywność i zabieram ze sobą na zajęcia. Zazwyczaj robię tego tyle, żeby starczyło do końca zajęć. Czyli śniadanie i obiad. Dzisiaj wzięłam tylko śniadanie :) Potem poszłam na autobus po 7 i oczywiście dalej na uczelnię. Po jednym wykładzie i ćwiczeniach miałam, jak co tydzień, okienko na którym pojechałam do domu poćwiczyć "speaking" na dzisiejszą debatę w 5-osobowych grupach... W końcu miałam 3 godziny, bo nasza grupa była ostatnia. Tak jak tym nie stresowałam się już bardzo dawno... Serio. Cała się trzęsłam i przed wejściem zaschło mi w gardle. Nawet rozmowy telefoniczne na praktykach to przy tym nic XD A niby nic takiego. Tylko trzeba było przeczytać w domu tekst, przygotować argumenty i pół godziny rozmawiać po angielsku z czterema osobami na temat tekstu. A jednak... Wszyscy się stresowali. Ja najbardziej tego, że zapomnę co chciałam powiedzieć i będę mieć pustkę w głowie jak ktoś mnie o coś spyta. ALE... dzięki temu zdałam sobie sprawę, że najbardziej stresuję się sytuacjami na które nie mam wpływu i w których mam coś mówić spontanicznie. Jakbym wiedziała kto po kim i co mówi, i jakbyśmy mieli wszystko ustalone to na pewno stres byłby mniejszy. Byłam kiedyś na warsztatach improwizacji scenicznej znanej grupy z mojego miasta: Inicjatywa Sceniczna Fruuu. Osobiście znam 3 osoby, które tam działają. Mimo, że mi się podobało, było mega dużo śmiechu, wspaniała atmosfera i niezapomniane wrażenia to jednak jak dla mnie za dużo stresu xd Rozważałam potem czy pójść na ich spotkania, ale nie zdecydowałam się, bo nie wyobrażałam sobie wyjść na scenę i spontanicznie, bez przygotowania tworzyć z kimś scenki z jednego zdania albo słowa. Dodatkowo później przed widownią, która patrzy i ocenia moje beznadziejne pomysły xd Dalej mnie to przeraża. Mam wrażenie, że mój obraz siebie jest czasem mocno nieaktualny. Na przykład: nigdy nie lubiłam siebie w związanych włosach. Gdy miałam taką fryzurę to mój dzień był wtedy zły i stracony. Czułam się po prostu brzydka. A wzięło się to między innymi z tego, że w podstawówce i gimnazjum musiałam chodzić do szkoły codziennie w spiętych włosach. Nie tak ostatnio, ale też nie aż tak dawno temu uczesałam się w kitkę (raz na jakiś czas tak chodzę xd) i jak zwykle wtedy czułam się jak "gorsza wersja siebie". Poszłam do łazienki i... tutaj spotkało mnie zaskoczenie. W lustrze zobaczyłam, że wcale nie jest tak źle jak sobie wyobrażałam! :D Ku mojemu większemu zaskoczeniu, było tak coraz więcej razy. I nie tylko wtedy, gdy miałam spięte włosy. Następny przykład: poszłam do sklepu i szukałam lustra, żeby przymierzyć czapkę. Zanim jeszcze dotarło do mnie, że to co właśnie widzę to lustro, przeleciało mi przez głowę: "Co to za laska tam idzie? A, to ja..." xd Przez moment nie poznawałam samej siebie... A wyglądałam chyba jak zawsze. To fakt, że od jakiegoś czasu (chyba jakoś od wakacji) zaczęłam przykładać większą wagę do wyglądu i zaczęłam bardziej się malować. Głównie oczy i usta :) Myślę, że to nadało trochę wyrazu mojej twarzy. Ale i tak dużo się zmieniło w moim wyglądzie. Albo to ja czuję się po prostu dużo ładniejsza... Ciekawe dlaczego :D #youknow
Jest bardzo wzruszający i smutny. Bardzo osadzony w rzeczywistości, prawdziwy, nie przesadzony w żaden sposób, nie wyidealizowany i nie ma w nim żadnej sztuczności. Właśnie to chyba sprawia, że bardzo mi się spodobał. Tematyka macierzyństwa nie jest mi w żaden sposób bliska i bardziej utożsamiałam się z głównym bohaterem niż bohaterką. Tak jak wspomniałam, film jest emocjonalny i wzruszający. Ale ja się nie wzruszyłam. Dalej jestem Królową Lodu :( Moja koleżanka płakała, starsze panie po 50-tce tak samo, a ja nie... Źle się z tym czuję... Kiedyś wzruszałam się byle czym, każdą tkliwszą sceną w filmie, a teraz już nie... Why... Serdecznie polecam! Jako, że jest już późno, a chcę dodać koniecznie dzisiaj ten wpis, bo przeciągam go już za długo to będę już kończyć. Nie napiszę o czym będzie następnym razem, bo okaże się, że coś innego wpadnie mi do głowy i będzie, że nie dotrzymuję słowa. Dzisiaj też miało być o czymś innym, a wyszło jak zawsze xd Nareszcie jutro się wyśpię. Następny wpis kosmetyczny w zakładce MAKE-UP będzie o żelach do brwi. Myślę, że na początek kolejnego tygodnia powinien być już gotowy. Uwielbiam tę piosenkę <3 Ma taki inny klimat... Do zobaczenia w następnym wpisie! Trzymajcie się! <3 #youknow
0 Comments
Leave a Reply. |